Translate

piątek, 20 maja 2011

Vincent
















Dziś nie będzie o modowych sklepach ani projektantach, dziś coś na słodko, czyli rzecz o jednej z moich ulubionych warszawskich kawiarni. Ale od mody nie będziemy daleko, ponieważ stoliki tego małego bistra okupowane są przez najmodniej ubranych ludzi w stolicy. Poza tym ogródek przy Vincencie to idealny punk obserwacyjny na ruchliwy Nowy Świat. Można tu przyjść, więc nie tylko na kawę, ale także po modowe inspiracje. 
Vincent to chyba najbardziej ruchliwa piekarnio-kawiarnia na ulicy. Lubię roznoszący się już od wejścia zapachu świeżych wypieków i zaduch, który temu towarzyszy. Stojąc przy witrynie ze słodkościami 10 razy zmieniam zdanie, bo zjadłabym wszystko co tu mają. Kiedy dochodzę do końca kolejki i tak biorę to co akurat najmocniej pachnie. Zazwyczaj zamawiam rogalika z migdałami albo Lunett'choco, czyli bułeczkę wypełnioną śmietankowym kremem i rodzynkami lub kultowe macarons. Do tego obowiązkowe latte, albo świetna mrożona herbata. I można przeciskać się do wyjścia, w poszukiwaniu wolnego stolika.  W ciepłe,  wiosenne dni raczej będzie trudno, ale kiedy już go znajdziecie to można rozkoszować się słońcem, widokami i pysznościami przez cały dzień. Do tego książka albo gazeta i jesteśmy w domu :-)

Cafe Vincent
ul. Nowy Świat 64 Warszawa
otwarte: 6.30 - 23.00

foto: www.kulinaria.pl i www.whiteplate.blogspot.com





3 komentarze:

  1. Zapomniałaś dodać, że po wyjściu zapach wypieków zostaje z nami....

    OdpowiedzUsuń
  2. kasiu, vincent jest juz pase...
    teraz lans jest w charlotte

    :P

    OdpowiedzUsuń
  3. o to muszę się tam koniecznie wybrać;-) dla mnie vincent jest jak szpilki Prady zawsze modny :-)

    OdpowiedzUsuń